wtorek, 20 grudnia 2016

Sos czosnkowy

Moje wszechstronne uzdolnienia dają o sobie znać w postach. W tym poście napiszę troszkę o sztuce kulinaryzmu. Wyobraź sobie sytuację: jesteś na przystanku autobusowym, podchodzi do Ciebie dziewczyna i pyta czy może u Ciebie się przebrać i coś zjeść, bo właśnie przyjechała z wymiany, a Tobie aktualnie marzy się egzotyczna pogoda. Przychodzi do Ciebie. Za nowe ubranie musi posłużyć jej Twoja koszula rzecz jasna jak słoneczko, ponieważ będzie ona niczym doniesienie flagi w Call of Duty, czyli za 10 punktów i z tym nie dyskutuję. Jeśli jesteś w sytuacji takiej jak ja, czyli fit, vege itd., w lodówce masz tylko pół litra, słoik ogórków i jakieś parówki (na potrzeby opowiadania również składniki do sosu czosnkowego). Oczywistym jest więc, że zamówisz jedzenie. Pytanie jednak nie brzmi "co zamówić i czemu to będzie pizza?", bo to powszechnie wiadomo. Kobieta jedząca parówki w hot-dogu będzie czuła się skrępowana. Kebab jest dobrą opcją, jednak nigdy nie wiadomo, czy pies w nim zmielony był dostatecznie świeży i czy na drugi dzień nie będziesz miał ekscesów żołądkowych; if u know what I mean... Chińczyk nadaje się idealnie dla uwalonych ziomków na cheap meal day, ale nie dla kobiety, która być może pochodzi z Wietnamu i nie toleruje Kim Dzong Un'a. Pizza nawet kształtem przypomina kobiece łono, poza tym jest przepyszna i w ogóle nikt nie negocjuje co będziesz zamawiał. Jaki placek wybrać? Na pierwszą randkę ten z pieczarkami - a nóż Ci się poszczęści i naćpanemu kucharzowi pomylą się grzyby. Spełnia wszystkie kryteria wymagalności: jest łagodna - czyli nic nie sugeruje, ma mięso - czyli jeśli trafisz vege; pizza jest cała dla Ciebie, ma ser, z którego można lepić kulki i się rzucać, jak nastanie taka potrzeba i w dodatku jest pizzą. Pytanie brzmi: co, jeśli roztargniony kierowca zamiast 2 sosów czosnkowych przywiezie tylko jeden!? I ja na to pytanie odpowiadam: tragedia, gdybyś nie miał składników do sosu czosnkowego. I tu, mój drogi, nieudolny czytelniku tłumaczę co robisz, zgodnie z tym, co na południowym Tybecie mówił mi DalajLama. Siedzieliśmy wtedy na szczycie Mount Everestu w tych pomarańczowych szatach i słuchaliśmy muzyki wietrznej. Lama wyjął miskę z sosem czosnkowym i powiedział:
-Budda zesłał na Ziemię sos czosnkowy, żeby smarować nim pizzę. 
-Więc, DalajLamo... Budda jadł pizzę?
-Tak, Mistrzu Pawle. To pizza otłuszczyła całe jego ciało. Dzięki niej mógł unosić się ponad tym szczytem, chociaż był otyły jak beczka. Ale szczęśliwa beczka. Beczka rodem z tych beczek, które powstają, gdy młodzi chłopcy wpadną na pomysł, że będą wymiotować zabarwionym mlekiem i wspólnie tworzyć tęczę #milkchallenge. Sposobem na prawdziwe udoskonalenie pizzy będzie dodanie do każdego kawałka białego sosu. Musi mieć w sobie posiekany na drobno niczym płatki jesiennej róży posiekanej na bardzo drobno czosnek. Zakrapiamy go cytryną i odczekujemy 30 sekund. Dodajemy jogurt naturalny i majonez, a całość łączymy z mlekiem i śmietanką 30% najlepiej z południowoamerykańskiego Hereforda, aby konsystencją przypominało sos czosnkowy ze słoika. Do całości dosypujemy dwie szczypty soli i czubatą łyżeczkę cukru, najlepiej z bambusowej trzciny cukrowej, gdyż jak mawiał Budda "nie ma niczego bez Pizzy". Do wszystkiego dorzucamy 50g sklarowanego masła i przyprawiamy bazylią oraz oregano. To właśnie na cześć tej niesamowitej przyprawy do pizzy nazwano jeden stan w Ameryce, Mistrzu Pawle, ale Ty zapewne już o tym wiesz. 
-Tak DalajLamo, ja wiem wszystko, jednak niektóre rzeczy lepiej cytować.
-Całość więc posypujemy delikatnie różowymi płatkami bzu. Budda robił to stopami nie bez powodu. Wtedy płatki są rozsypane nierównomiernie i zupełnie przypadkowo. Poza tym nie sięgał poza brzuch rękoma, jak T-Rex.
-Dzięki ci za mądrości twe Dalajlamo. Postaram się przekazywać je pokoleniom i nie zapomnę o czczeniu Buddy. 
Po czym Dalajlama usiadł naprzeciwko mnie. Patrzyliśmy na siebie bardzo, bardzo długo. Miał oczy jak dwa diamenty, jak krople rosy skąpane w lśniących promykach słonecznych. Jego głos zdawał się nadal wybrzmiewać aksamitnym echem w moich uszach. Między nami powstała dość specyficzna więź. Czułem jak mądrość przenika przez nią prosto w mój umysł. Widziałem twarz przesyconą życiową wiedzą, aż w końcu zorientowałem się... Zrozumiałem coś, co od początku powinno być dla mnie oczywiste - znów patrzyłem w lustro, a mój sos czosnkowy jest zajebisty, pozdro!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz